Dzisiaj postanowiłem obejrzeć mecz Betisu, który podejmował na własnym boisku faworyzowany Real Madryt. Ten mecz można w skrócie określić jednym słowem: emocjonujący. Oba zespoły wyszły na boisko ustawione ofensywnie, w następujących składach:
- Betis (4-3-3)- Fabricio - Nelson, Paulao, Dorado, Perez - Etxebarria, Iriney, Sevilla - Castro, Molina, Montero;
- Real (4-2-3-1) - Casillas - Arbeloa, Pepe, Ramos, Marcelo - Alonso, Khedira - Ozil, Kaka,
C. Ronaldo - Higuain.
Gospodarze nie przestraszyli się utytułowanego rywala i od początku zagrali odważnie w ataku,
co przyniosło skutek już w 10 minucie, kiedy to wynik otworzył Molina, a asystą popisał się Castro. Atakowali również goście i szybko, bo już w 25 minucie wyrównał Higuain (asysta Ozila). Ten wynik utrzymał się aż do przerwy. W trakcie przerwy niezbędna okazała się zmiana sędziego głównego, który został zastąpiony przez sędziego technicznego, który zadebiutował w roli sędziego głównego
w la liga.
Po przerwie emocji również nie brakowało. W 52 minucie spotkania Real objął prowadzenie
po trafieniu Ronaldo, jednak cieszył się z niego jedynie przez 3 minuty, bowiem wyrównał (bardzo aktywny w tym meczu) Montero. Taki wynik utrzymywał się do 73 minuty, kiedy to kolejną bramkę zdobył niezawodny Cristiano. Ten wynik utrzymał się do końca spotkania, choć nie bez kontrowersji. Po uderzeniu na bramkę jednego z graczy Betisu piłkę w polu karnym ręką odbił Ramos, prawdopodobnie ratując w ten sposób zespół przed utratą 3 gola. Sędzia nie zauważył tego zagrania. W powtórkach było widać, że Betisowi ewidentnie należał się rzut karny, a Ramosowi ... czerwona kartka (no przynajmniej żółta). Poraz kolejny okazało się, że Realowi (zupełnie niepotrzebnie) pomógł sędzia. Niepotrzebnie, ponieważ Real to zespół, który potrafi wygrywać bez takiej pomocy.
0 komentarze:
Prześlij komentarz