Parafrazując polskiego klasyka "Mickiewicz wielkim poetą był"
można to odnieść do Darrena Aronofsyego reżysera filmu Noe- Wybrany przez Boga. Film
ten jest przedmiotem mojego dzisiejszego artykułu. Któż z Was nie słyszał o
takich filmach jak : Zapaśnik, Źródło,
Pi, Requim dla snu czy Czarny Łabędź. W każdym z wyżej wymienionych dzieł
ten twórcą ujął w bardzo rzeczowy metafizyczny sposób temat jakiego się
podejmował . W przypadku Noego miało być podobnie.
Nie
trzeba mówić o czym opowiada film Noe :
Wybraniec Boga. Któż nas nie zna tej prostej biblijnej historii o wielkiej
powodzi i o człowieku , który dostał misje od stwórcy, aby uratować część
ludzkości przed zbliżającą się zagładą. Wydaje się , że mamy do czynienia
z tak oklepaną historią i nie można z niej wyciągnąć zbyt wiele metafizycznego
podejścia, ale twórcy tego dzieła postanowili się podjąć tego dosyć
trudnego zadania. Brali jednak pod uwagę fakt, że mogą się spotkać z różnym
odbiorem ich dzieła przez widownię jeśli będą chcieli stworzyć historię za
bardzo odbiegającej od prawdziwej historii . Ale z drugiej strony
czyż sztuka nie polega na tym, że każdy ma prawo do własnej wizji i nie trzeba
brać wszystko zbyt poważnie?
Wracając do samego filmu: Aranofsky jako realizatorów swojej myśli twórczej- wybrał po raz kolejny
świetnych aktorów takich jak: Russella
Crowe, Jennifer
Connelly, Emme
Watson, Anthony
Hopkinsa. Tych artystów nie trzeba szczegółowo nikomu
przedstawiać.
Wracając do sedna sprawy czyli opowiadania o samym filmie to
zacznę do tego, co mnie w tym dziele przypadło mi najbardziej do gustu.
Na pewno wielkim plusem jest gra aktorska szczególnie odtwórcy roli Noego dziadka Noego . Do ich gry nie można się w tym
filmie się przyczepić. Po drugie- nieźle Aranofsky w drugiej części filmu
podjął się próby krytykowania roli twórcy i ideologii biblijnej, posłuszeństwa
człowieka wobec Boga i ukazania rozgraniczenia dobra i zła człowieka. Przecież
świat nie jest zły czy dobry. Wszędzie istnieje równowaga w każdej jednostce
możemy odkryć dobro lub zło - którego jednak nie widać na pierwszy rzut
oka. Jest taka scena w której Noe widzi w swojej rodzinie tylko te złe
cechy, za które musi ona być ukarana. Nie zauważa co jest w niej dobre i co
trzeba kształtować aby wybić złe cechy. W końcówce filmu metafizyka
jeszcze bardziej jest wyrazista, gdzie Noe rozumie swój wcześniejszy błąd i
dochodzi do tego, jakie błędy popełnił i podejmuję próbę odbudowy życia na ziemi metodą
małych kroków .
Natomiast jest parę spraw , które mnie w tym filmie śmieszyło i
denerwowało . Reżyser przyzwyczaił nas , że jego filmy są bardzo dobre i nie ma
w nich typowych potasowych scen rodem z Władcy Pierścieni czy Mrocznego Rycerza(oczywiście
nic nie mam do tych filmów, uwielbiam je hahaha). W tym przypadku jednak
w pierwszej części filmu nie raz możemy się z tym spotkać : bo jednak strażnicy
Stwórcy jako potwory z kamienia są trochę śmieszni nie sądzicie? Kolejna sprawa
monologi króla, który głosi tyrady niczym Leonidas jakby zaraz miał walczyć o
wolność Sparty.
Koniec końców film chociaż ma swoje braki można go uznać za dobry
. Szkoda tylko że Aranosky pracując nad tym tworem chcąc pokazać własną wizję
tego wszystkiego , wpadł we własną pułapkę i trochę nie wykorzystał
potencjału tego tematu na tyle ile mógł. Coż , ale nie zawsze można
zrobić film , który zachwyci wszystkich .
Ps: Oczywiście, jeśli ktoś teraz chcę mnie skrytykować, że nie umiem
pisać recenzji filmowych, to będzie miał rację: nie umiem tego robić i wcale
się tego nie wstydzę haha…
Boczarowa ocena na 7/10 . :)
Żródło pobrania grafiki:
http://www.cyfraplus.pl/ms_galeria/galeria/43621_9.jpg
http://www.cyfraplus.pl/ms_galeria/galeria/43621_9.jpg
0 komentarze:
Prześlij komentarz